Niniejszy tekst wykazuje, że ze względu na system polityczny i prawny obowiązujący w USA, wdrożenie tu skutecznego systemu przestrzegania dystansu społecznego, jak również kwarantanny obejmującej całe aglomeracje miejskie jest po prostu niemożliwe.

 

Autorem tekstu jest niejaki Tu Zhuxi, co można tłumaczyć jako Przewodniczący Królik. To pseudonim literacki Ren Yi – chińskiego blogera (absolwenta Harvardu), którego posty na WeChat obserwuje 1.6 miliona użytkowników.

(…)

Nieefektywna reakcja USA na epidemię z chińskiego punktu widzenia

We wcześniej publikowanych artykułach opisałem i podsumowałem trzynaście przyczyn słabej (nieefektywnej) reakcji USA na epidemię:

  1. System rządów: rozdział władzy między rządy federalne, stanowe i lokalne;

  2. System rządów: rozdział władzy między legislatywę, egzekutywę i sądownictwo;

  3. Głębokie rozwarstwienie klasowe i rasowe;

  4. Kultura, która uważa indywidualizm za cnotę nadrzędną, nawet kosztem interesów społecznych lub grupowych;

  5. Nadmierny, jednostronny nacisk na prawa polityczne i cywilne;

  6. Kult broni palnej”: duch Deklaracji Niepodległości, prymitywny indywidualizm i militaryzm;

  7. Kult Biblii” i anty-intelektualizm;

  8. Niejednorodne społeczeństwo bez wspólnej płaszczyzny porozumienia lub konsensusu;

  9. Rząd i media, które mają w zwyczaju intensyfikowanie, a nie łagodzenie napięć społecznych;

  10. System wartości, w którym nie szanuje się starszych i nie otacza się ich specjalną ochroną;

  11. Model rodziny, który nie sprzyja zwalczaniu COVID-19;

  12. Fatalna sytuacja ekonomiczna amerykańskiej klasy średniej i klas niższych (niepewność finansowa, życie od czeku do czeku, problemy kredytowe);

  13. Inne czynniki kulturowe, takie jak na przykład sprzeciw wobec noszenia masek.

Istnieje z pewnością wiele innych aspektów oprócz tych, które wymieniłem. Co ważne: słaba reakcja Stanów Zjednoczonych na COVID-19 jest wypadkową czynników politycznych, prawnych, społecznych, kulturowych i ekonomicznych. Biały Dom będąc jednym z najistotniejszych autorytetów publicznych (władza wykonawcza rządu federalnego), ma w rzeczywistości ograniczony wpływ na ten szerszy kontekst.

Koronawirus w USA a polityka

Stany Zjednoczone nie są w stanie wdrożyć skutecznie systemu „social distancing”, ani objąć pełną kwarantanną dużych miast, ani zakazać podróży międzystanowych. Wprowadzenie na urządzeniach mobilnych kodów QR pomagających monitorować sytuację epidemiologiczną jest absolutnie niewykonalne w atmosferze nacisków obywateli na ochronę prywatności. Kiedy dla przeważającej części społeczeństwa takie wartości jak indywidualizm i anty-intelektualizm mają najwyższy priorytet,trudno mówić o jakimkolwiek zarządzaniu epidemią. To problemy, których (nie) da się rozwiązać zmianą prezydenta. Jestem przekonany, żejeśli obecnie prezydentem USA byłby nawet Obama, Hilary, czy Biden, to żadna z tych osób nie byłaby w stanie zmienić obrazu konfrontacji USA z COVID-19, nawet jeśli wykazałaby się większą efektywnością, choćby poprzez wcześniejsze przejęcie inicjatywy, czy zdecydowane stanowisko w sprawie powszechnego stosowania masek.

Wynika to z faktu, że walka z epidemią nie zależy od woli politycznej czy działań prezydenta, ale przede wszystkim odsprawności funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej, systemu prewencji na poziomie całego kraju, systemu, obejmujących każdego: od samej góry do samego dołu, wszystkich, bez wyjątku. Władza publiczna musi powszechnie, efektywnie i spójnie wdrażać zalecenia (tak by na poziomie lokalnym nie było „własnych” wersji zaleceń), nie może również pozwolić, aby jakakolwiek instancja władzy sądowniczej ingerowała w rozwiązywanie problemów na jakimkolwiek poziomie władzy wykonawczej. Na szalach, na których położone zostają interesy jednostki i społeczeństwa, zdecydowanie przeważać musi interes społeczny. „Prawa polityczne i prawa jednostki” należy w takich trudnych czasach odsunąć na dalszy plan.

Fundamentem koncepcji amerykańskich instytucji politycznych i prawnych jest ograniczanie praw zbiorowych. Istotą amerykańskiego systemu rządów jest rozdział władzy. Prawa polityczne i prawa jednostki to podstawa amerykańskich wartości politycznych. Negowanie tych wartości jest równoznaczne z negowaniem kwintesencji amerykańskości.

Postrzeganie mizernej reakcji USA na COVID-19 jedynie w kategoriach „przywództwa politycznego” i wskazywanie palcem na Trumpa, jako wyłącznie odpowiedzialnego za stan rzeczy jest nie tylko powierzchowne, ale powoduje, że umyka nam istota problemu. Przywoływanie prostych odpowiedzi nie pozwala podjąć wysiłku poszukiwania rzeczywistych przyczyn problemu.

Ameryka: obserwator czy uczestnik gry?

Przez ostanie kilka miesięcy obserwowałem komentarze polityczne z lewej i prawej strony amerykańskiej sceny politycznej (…). Na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które próbują sięgać poza konstrukcję polityczną USA i próbować analizować sytuację z innej perspektywy. Dlaczego? Widzę ku temu dwa powody:

  • Amerykanie są jak skonfundowany przebiegiem partii gracz: czasami obserwator z boku widzi więcej niż uczestnik gry. Amerykanie naprawdę wierzą, że amerykański system jest wyjątkowy, najlepszy na świecie. Jest to wiara dogłębna i niezłomna, którą cechuje autentyczna pewność siebie co do obranej „drogi, zasad, systemu i kultury” („Cztery pewności siebie” z Myśli Xi Jinpinga). Amerykanie po prostu nie są w stanie wątpić, lub przeciwstawić się amerykańskiemu systemowi. Ponieważ jest on idealny, to jeśli epidemia generuje problemy, to oczywistym jest wniosek, do którego dochodzi Amerykanin, że perturbacje wynikają z wyboru złego polityka. Konkludując dalej, winny sytuacji jest ten, kto ma największą władzę – w tym konkretnym przypadku Trump. Na poziomie niższym można winą obciążyć na przykład gubernatora Florydy DeSantisa. Tak głęboka jest mniej więcej perspektywa postrzegania sytuacji przez większość Amerykanów.

  • Krytykowanie systemu amerykańskiego to błąd polityczny. Bowiem to sfera tabu. Taka krytyka jest antyamerykańska, „niepatriotyczna”, „nieamerykańska”. Uderza w samo serce Stanów Zjednoczonych. Dlatego też, pomimo tego, że widać, iż „król jest nagi”, nikt nie odważa się powiedzieć tego głośno. Zresztą jestem przekonany, że większość społeczeństwa nawet nie dostrzega nagości króla – społeczny mózg został wyprany ideałem systemu amerykańskiego. Mniejszość, która to dostrzega, to zapewne liberalni intelektualiści, lub niektórzy Demokraci. Znają przyczyny problemu, ale nie odważają się o nich mówić. Dzieje się tak dlatego, że wskazanie istoty problemu nie spowoduje jego natychmiastowego naprawienia, ale wywoła falę krytyki skierowaną przeciw nim. Lepiej zatem wskazać palcem na Trumpa.

Reasumując: porównując Chiny i Stany Zjednoczone natrafiamy na interesujące zjawisko.

Chiny i USA a krytyka rzeczywistości

Kiedy Chińczycy krytykują rzeczywistość, to mają w zwyczaju kierować krytykę pod adresem systemu. „Problemy systemowe”. Nawet jeśli w praktyce poruszane problemy mają swoje źródło na poziomie indywidualnym [generowane przez konkretną osobę (Red.)], to z pewnością wynikają one z szerszego kontekstu systemowego. „Ponieważ to system ukształtował taką osobę”, „ponieważ to system nie wykrył, lub nie ograniczył złych działań tej osoby”. W przypadku roztrząsania problemu i jego źródła analiza przypadku nieodmiennie prowadzi ku problemom systemowym.

Kiedy Amerykanie krytykują rzeczywistość, to skupiają sięna konkretnych działaniach konkretnego polityka. To nie system jest winny, ponieważ system jest idealny, lub prawie idealny [„nie wymyślono dotychczas lepszego systemu” (Red.)], zatem winny musi być polityk, jego zła osobowość, jego niskie kwalifikacje. (…) Z drugiej strony, jeśli nieustannie wybiera się osoby niekompetentne, a nawet wybiera się je ponownie– na przykład, gdyby Trump został ponownie prezydentem – to wina leży po stronie wyborców. I na tym poziomie niestety analiza musi się zakończyć. Wśród fundamentalnych wartości amerykańskiego systemu politycznego leży przekonanie, że preferencje polityczne każdego obywatela są równoprawne, że nie wolno podważać woli wyborców.

Podczas kampanii prezydenckiej w 2016 roku Hilary Clinton wyraziła się negatywne o wyborcach Trumpa i spadła na nią za to fala krytyki, w efekcie zapłaciła najwyższą polityczną cenę – prawdopodobniewłaśnie dlatego przegrała wybory. Co zatem pozostaje? Krytykować w mediach wpływy polityczne, sposoby finansowania kampanii i środowiska lobbingowe. Dalej iść nie można. Tu analiza i krytyka muszą się kończyć. W tak ograniczonych ramach dialogu łatwo przekroczyć cienką granicę – pytając na przykład czy system elekcyjny w Stanach Zjednoczonych nie zawiera być może „fundamentalnych błędów konstrukcyjnych”.  To wchodzenie na pole minowe, mogące skutkować natychmiastowym strąceniem w polityczne niebyt.

Czytaj również: Jaka będzie rola Chin w odbudowie globalnego ładu po pandemii?

W tak skonstruowanym systemie wyborczym można mieć co najwyżej nadzieję, że popierany przez określone osoby lub środowisko kandydat polityczny obejmie władzę i w ciągu najbliższych kilku lat zrealizuje swój program, a w ten sposób będzie w stanie zabezpieczyć interesy grupy, która go wspierała. W takich okolicznościach (…) Amerykanie (…) nie będą się zastanawiać nad niedoskonałościami systemowymi, całą swoją uwagę skupiają na skutecznych metodach walki politycznej. [Polityka utylitarna, której istotą nie są idee, a wyłącznie sukces polegający na przejęciu władzy (Red.)]

To z kolei powoduje, że politycy amerykańscy myślą i działają w kategoriach krótkoterminowych. Dlatego też unikają dotykania problemów, których rozwiązanie wymaga długiego czasu, odnoszą się do nich ewentualnie w sytuacjach, które pozwalają im doprowadzić do szybkiego rozwiązania problemów bieżących. Nawet jeśli w kraju są naukowcy i analitycy, którzy potrafią przygotować wieloletnie projekty w szerokim kontekście historycznym i społecznym, to trafiają one ostatecznie na biblioteczne półki, zostają zamknięte w „wieżach z kości słoniowej” – dalekie od bieżącej praktyki politycznej.

 

Czytać więcej https://chiny24.com/ludzie/chinski-punkt-widzenia-usa